Pick-upy
Pick-upy. Droga, narzędzie i stan gotowości
O książce Jacka Pełki
Są książki o samochodach. Są też książki, które wykorzystują samochody jako pretekst do opowieści o czymś znacznie ważniejszym. Pick-upy Jacka Pełki należą do tej drugiej kategorii. To nie jest katalog modeli, ranking silników ani nostalgiczny album z chromowanymi zdjęciami Ameryki. To zapis myślenia o ruchu, narzędziu i wolności rozumianej bardzo dosłownie — jako możliwość wsiąść i pojechać bez tłumaczenia się komukolwiek.
Już sam wstęp ustawia ton całej książki. Pickup nie „zbiera dźwięku”, tylko drogę. Jest narzędziem gotowości, a nie gadżetem. Dokładnie tak samo, jak motocykl w rękach kogoś, kto używa go naprawdę — do jazdy, do przemieszczania się, do bycia w drodze, a nie do stania pod kawiarnią. To pierwsze, bardzo wyraźne połączenie świata pickupów i motocykli, które w tej książce powraca nieustannie, choć rzadko bywa nazwane wprost.
Pełka zaczyna od definicji. Surowej, pozbawionej marketingowych ozdobników. Pickup to konstrukcja ramowa, oddzielna paka, realna ładowność i trwałość liczona w latach, a nie w cyklach leasingowych. To podejście bliskie każdemu motocykliście, który rozumie różnicę między maszyną zaprojektowaną do drogi a produktem zaprojektowanym do folderu reklamowego. W tej książce nie ma miejsca na udawanie. Forma zawsze wynika z funkcji.
Jednym z kluczowych tematów Pick-upów jest długość paki. Na pierwszy rzut oka — detal techniczny. W rzeczywistości — manifest. Długa paka oznacza stabilność, bezpieczeństwo, możliwość przewiezienia motocykla bez kombinowania, bez stawiania go pod kątem, bez prowizorki. Tak jak długi rozstaw osi w motocyklu touringowym oznacza spokój prowadzenia i przewidywalność. Krótka paka, podobnie jak skrócony, agresywnie stylizowany motocykl, jest kompromisem podyktowanym estetyką i marketingiem. Pełka nazywa to wprost — odejściem od narzędzia w stronę wizerunku.
Dalej książka płynnie przechodzi w historię i kulturę. Pickup jako symbol amerykańskiego stylu życia nie jest tu fetyszem, ale konsekwencją geografii, pracy i dystansów. Tak samo jak w świecie motocykli — tam, gdzie droga ma setki kilometrów, maszyna musi być prosta, trwała i naprawialna. Fordy, Dodge’e, Toyoty nie są ikonami dlatego, że „ładnie wyglądają”, ale dlatego, że woziły, holowały, pracowały i wracały na drogę następnego dnia.
Szczególnie ciekawe są rozdziały poświęcone konkretnym scenom i maszynom: pickup Rambo, Ford Harley-Davidson z wyścigowym sidecarem, city trucki, mini truckin’, hot rod pickupy Billy’ego Gibbonsa czy kultowa czarna Toyota Marty’ego McFly’a. To nie są popkulturowe ciekawostki. To przykłady tego, jak pickup — podobnie jak motocykl — staje się nośnikiem tożsamości, sposobu bycia w świecie, przedłużeniem drogi.Motocyklista czytający Pick-upy szybko zauważy coś jeszcze: ta książka mówi dokładnie tym samym językiem, którym mówi dobra literatura motocyklowa. Jest tu szacunek do mechaniki, nieufność wobec marketingu, zrozumienie dla subkultur, customów, dragów, ratów i maszyn budowanych „pod siebie”. Jest też jasne stanowisko: lata 80–2014 to ostatni moment, w którym zarówno pickupy, jak i motocykle były projektowane przede wszystkim jako narzędzia, a dopiero potem jako produkty lifestyle’owe.
Zakończenie książki — Pakiet, Droga i Wolność — spina wszystko w całość. Pickup i motocykl spotykają się tu symbolicznie. Jeden wozi drugi, ale oba służą temu samemu: obecności w drodze. Bez nadmiaru. Bez deklaracji. Bez potrzeby uzasadniania wyborów.
Pick-upy Jacka Pełki to książka dla tych, którzy rozumieją, że wolność nie jest hasłem, tylko praktyką. Dla motocyklistów, którzy wiedzą, po co jest rama, geometria i masa. Dla ludzi drogi, którzy nie pytają „dokąd”, tylko sprawdzają, czy mają wszystko, czego naprawdę potrzebują.
To nie jest książka o samochodach.
To książka o stanie, w którym można pojechać.


Komentarze
Prześlij komentarz